Translate

piątek, 29 kwietnia 2011

Dobre wychowanie



Orzeszek nie zawsze zachowuje się jak dama. Zależnie od humoru wita się lub nie, dziękuje lub nie, odpowiada na pytania albo milczy z obrażoną miną. Pomyślałam, że kurs dobrych manier nie zaszkodzi i zainwestowałam w odpowiednią lekturę. Już po dwóch dniach obcowania z książeczką „Dobre zachowanie” Bisia zaczęła mi tłumaczyć zasady bon tonu.
- Widzis jak ten chłopiec się salpie i lozlywa? – mówiła z dezaprobatą – To jest złe zachowanie! Ja się nie sapię i nie lozlywam mamie. To zupełnie bez sensu.
Pochwaliłam Orzeszka, że zauważa różnicę i szłybyśmy spokojnie dalej, gdyby nie kwiatki, które moja córka po prostu musiała zerwać. Wyszarpała swoją rękę z mojej i pobiegła… zupełnie bez sensu.

środa, 27 kwietnia 2011

Zimna krew



Trochę to trwało, ale chyba jestem już gotowa, by opisać naszą zeszłotygodniową przygodę. A było tak... Orzeszek biegał. Nie szybciej niż zwykle, ale zawsze. Zerkaliśmy na niego, nie podejrzewając niebezpieczeństwa, kiedy nagle Orzeszek runął na ziemię. Nie pierwszy i nie ostatni raz, pomyślałam, ale głuchy odgłos uderzenia mnie zmroził. Bisia miała prawdziwą dziurę w głowie. Łuk brwiowy był rozcięty prawie do kości, lała się krew, dziecko płakało, babcia płakała, a my ledwo staliśmy na nogach. Pospiesznie opatrzyliśmy ranę, a potem ruszyliśmy do DSK. W samochodzie zrobiło się trochę spokojniej. Żeby odwrócić uwagę Orzeszka od nowej dziury w głowie, śpiewałam mu piosenki, ale moje dziecko powtarzało tylko: "Chcę do domu."
Szczęśliwie w szpitalu Bisia była już uspokojona i ciekawie rozglądała się wokół. Za to mi drżały ręce i nogi, gdy tylko na nią spojrzałam. Pan doktor obejrzał Orzeszka, orzekł, że będzie dobrze i powiedział - No to będziemy zszywać.
Te słowa wyraźnie zaskoczyły moje dziurawe dziecko, bo odparło - Alez, ja nie jestem suknią, zeby mnie zsywać!
Mimo trzęsących się kończyn, nawet ja buchnęłam śmiechem.
Kiedy Orzeszek wyraził już zgodę na zszycie, pojawił się kolejny problem. Nie mogłam z nim wejść do zabiegowego. Bisia płakała, ale zachęcona przez pielęgniarki, poszła z nimi. Przez ścianę słyszałam, jak całkiem spokojnie im tłumaczy - Ale tu nie ma mojej mamy.
- Nie martw się kochanie - uspokajały pielęgniarki - zaraz wrócisz do mamy.
- Niee - rzeczowo wyjaśnił Orzeszek - jak nie ma mamy, to nic z tego nie będzie!
Szczęśliwie jednak było i po 10 minutach Bisia pojawiła się w drzwiach z opatrunkiem na czole. Od tej chwili każe mi wszystkim opowiadać "jak była na pogotowiu i ją zsywali." No to opowiadam.

piątek, 22 kwietnia 2011

Kobieta zmienną jest...



Orzeszek miewa różne humory. Czasem bardzo nas kocha, ale czasem ani odrobinę. Ostatnio była czymś tak mocno zajęta, że kiedy wracający z pracy tatuś chciał się z nią przywitać, krzyknęła tylko – Nie mam dla ciebie casu!
-Ależ Bisiu – próbował przekonać ją tato – chcę cię przytulić, bo cię kocham.
- A ja ciebie nie kocham. – odparowała Bisia.
- Taak? – zapytał tatuś, nieco podenerwowany – A wiesz, że jak mama wyjedzie na szkolenie, to zostaniesz, ze mną sama?
- Ooo! – zreflektował się Orzeszek – To juz cię kocham!
Potem przytulił się mocno do tatusia i już go miał. Tatuś był ugotowany… Dziewczyny mają swoje sposoby.

niedziela, 17 kwietnia 2011

Kulinarne rewolucje



Jeśli chodzi o jedzenie, Gabriela ma swoje zasady. Nie rusza niczego, co zielone, z wyjątkiem ogórków i oliwek. Prawdziwa tragedia zaczyna się jednak, gdy na obiad są brokuły.
- Nie dawaj mi blokuła - płacze wtedy Orzeszek. - Kochanie - tłumaczę - brokuły są zdrowe. - Nie są zdlowe! - rozpacza Bisia - Nie utludniaj mi zycia! Potem ucieka do swojego pokoju i już przez drzwi krzyczy - Telaz będę głodować! Cóż, dzisiaj podwójna porcja brokuła dla mnie. Wolę podwójną porcję deseru, ale Orzeszek dba o moją linię.

wtorek, 12 kwietnia 2011

Dementi



Wczoraj była laurka, a dziś...
Dziś rano musiałam pojechać do lekarza, więc odprowadziłam Orzeszka do dziadków. Żegnając się z nim, naiwnie wierzyłam, że będzie za mną tęsknił. Jak ostatni głupek tłumaczyłam, że mama niedługo wróci itp. itd. itp.
Cóż na to Gabriela? Ano nic. Odwróciła się na pięcie i bezdusznie rzekła:
- Mozes sobie iść, jesteś dla mnie nieintelesująca!
- Dlaczego? - spytałam lekko zszokowana.
- Bo nie mas księcia - odrzekła moja córka.
Rzeczywiście, mój książę wyjechał rano do Dobrzyniewa, ale obiecał wrócić na obiad. Byłam prawie gotowa do riposty, kiedy Orzeszek dodał:
- Jak zostanies, wzucę cię do studni (tzn. zdobiącego sypialnię babci samowaru) i nie wyjdzies pzez tzy miesiące.
Przeraziłam się nie na żarty i już miałam się wymknąć bez pożegnania, gdy Orzeszek powiedział jeszcze:
- Jak cię znowu polubię, to mnie dziadek pzyplowadzi, papa.
A zatem jest jeszcze nadzieja na odmianę, chociaż... jest prawie 14:00, a dziadka z Orzeszkiem ani widu, ani słychu.

poniedziałek, 11 kwietnia 2011

Laurka



Dzisiaj będzie laurka, bo pomimo codziennych zmagań, Orzeszek potrafi być naprawdę kochany.
Kiedy jakiś problem sprowadza niewesołe myśli, przychodzi i pyta:
- Dlacego mas taką smutną minę? Tzeba mieć uśmiechniętą minę.
Od razu się uśmiecham i tłumaczę, że mamie jest trochę smutno.
- Jak będzies smutna - tłumaczy mi Orzeszek - to ci się nos wykzywi.
Śmieje się przy tym, łapie mnie za nos i mocno go wykręca. Wtedy nie mogę się już smucić, muszę skupić się na ratowaniu mojego nosa. Potem gonię Orzeszka, żeby się na nim zemścić.
A problemy? ...Znikają.

piątek, 8 kwietnia 2011

Internet



Czasami kupujemy coś w Internecie, czasem oglądamy bajki, a kiedy indziej rozmawiamy z ciocią Anią. Orzeszek zdaje więc sobie sprawę z możliwości sieci. Od czasu, gdy wybrałyśmy na Allegro kilka sukienek dla jej Barbie, a później czekałyśmy, aż zostaną nam doręczone, Bisia ma receptę na wszystko.
Kiedy próbowałam zniechęcić ją do zakupów, mówiąc, że w sklepach nie ma nic ciekawego, odparła – To posukamy w Intelnecie, a potem pocekamy az pzyjdzie poctą.
Gdy wybieraliśmy nowy fotelik samochodowy i nie mogliśmy wziąć jej ze sobą do sklepu, szybko znalazła rozwiązanie – To pokaz mi ten fotelik w Intelnecie.
Ostatnio zaś bardzo chciała obejrzeć „Królewnę Śnieżkę”, najlepiej taką samą, na jakiej była w filharmonii.
- Mamy tylko zdjęcia – próbował ją przekonać tata – Nie mamy całej bajki.
- To posukamy w Intelnecie – odrzekła niezrażona.
Tylko na zamknięte sklepy Orzeszek ma niewirtualny sposób. Ostatnio babcia obiecała kupić jej niespodziankę, a później próbowała się z obietnicy wykręcić, mówiąc, że jest już ciemno i sklepy były zamknięte.
- To trzeba było zapukać! – rzekła oburzona wnuczka.
No i babcia musiała szybko znaleźć niespodziankę… i to bez dostępu do Internetu!

środa, 6 kwietnia 2011

Marzenia



W niedzielę postanowiliśmy w końcu sprawdzić, jak wyglądają „Bajkowe Poranki” w Pijalni Czekolady” i o 10:30 zajęliśmy wygodne fotele wokół aktorów czytających opowiadanie o żartach pewnego małego chłopca. Orzeszkowi raczej się podobało, bo co jakiś czas uśmiechał się do mnie znacząco, a potem z dumą prezentował tatusiowi otrzymany z okazji „poranka” Order Uśmiechu. Kiedy wsunął jeszcze całą Truskawkową Bitwę, zostawiając krwawe plamy na bluzie, spodniach i kremowej tapicerce krzesła (szczęśliwie skórzanej), musiał być w pełni usatysfakcjonowany.
Po wyjściu od Wedla okazało się, że w tym słodkim poranku pojawiła się jednak przysłowiowa łyżka dziegciu.
- Mamo, a cemu to tylko panowie cytali? – zapytał Orzeszek.
- Nie wiem kochanie – odpowiedziałam zgodnie z prawdą – może następnym razem będą panie?
- To dobrze – uspokoiła się Bisia – bo ja chłopaków mam juz dość!
- Dlaczego?? – byłam nieco zdziwiona.
- Bo ich ciągle widzę w snach! – z wyrzutem odrzekła moja córka.
Najpierw mnie zatkało, potem z trudem powstrzymałam wybuch śmiechu, aż wreszcie, zupełnie poważnie, zapytałam – I na jawie już nie chcesz ich oglądać?
- Tak – stanowczo odparł Orzeszek, wyraźnie chcąc zakończyć temat.
Zrozumiawszy jej intencje, nie dopytywałam się o szczegóły tych sennych marzeń, ale jak widać, wyśniony książę może być nie do zniesienia na jawie.

sobota, 2 kwietnia 2011

Metamorfozy



Większość dziewczynek identyfikuje się z dobrymi, blondwłosymi księżniczkami, ale nie Orzeszek. Co prawda czasem twierdzi, że jest „księznicką”, ale nie bacząc na odbicie w lustrze, upiera się, iż włosy ma „calne”. Poza tym, czasem lubi odegrać rolę złej królowej, zwłaszcza w miejscach publicznych.
- Telaz zmieniam się w złą klólową, – zaczyna – bo ja casem tak lubię się zmieniać.
W mojej głowie rodzi się obawa, że to początek jakichś zaburzeń świadomości, ale nie mam czasu tego przemyśleć, bo moje dziecko już wiesza się na lustrze w pierwszym napotkanym sklepie i recytuje – Lustelecko, powiedz pzecie, kto jest najpiękniejsy w świecie?
Kiedy próbuję ją oderwać, tłumaczy oburzona – Wies, lustlo powiedziało, ze Śniezka jest piękniejsa od mnie! Tak nie moze być! Znisce Śniezkę!
Teraz następuje fałszywy śmiech i propozycja – Zniscmy ją lazem. Otlujemy. Pomozes mi?
Przerażona odpowiadam, że nie, bo nikogo nie wolno truć i niszczyć, a już na pewno nie niewinne księżniczki, więc Orzeszek zwraca się do taty – To ty mi pomóz zniscyć Śniezke!
Tata mówi, że nie chce się w to mieszać. Pozbawiony sprzymierzeńców Orzeszek musi skapitulować. W samochodzie oświadcza, że „juz się pzemienił” i znowu jest Bisią.
A w głowie znów ta obawa…