Translate

środa, 17 października 2012

Powrót taty


Ostatnio było u nas prawie jak u Mickiewicza. Tato nie wracał ranki i wieczory, a Orzeszek we łzach go czekał i trwodze. Na szczęście tata powrócił na łono rodziny (prawie) wyleczony i stęsknione córeczki mogły zakrzyknąć: Tato, ach, tato nasz jedzie! (No dobra, w zasadzie to Hanka zakrzyknęła : "Aaeee...", a Orzeszek: "Co mi przywiozłeś?", ale to się nie mieści w konwencji.)
Skoro jednak było powitanie, musiały też być prezenty powitalne. Orzeszek bardzo się starał, sypał mąką, rozbijał jajka i mieszał ciasto na czekoladowe muffiny, ale to powracający tato osiągnął bardziej spektakularny efekt. Tato przywiózł bowiem kucyki, a w zasadzie maksymalnie wypasiony zestaw z księżniczką Celestią i Twilight Sparkle. Kiedy czułemu powitaniu stało się zadość, Orzeszek wzdychał więc tylko:
- O Celestia! O Tłajlajt Sparklu! - potem zaś zapragnął poznać pochodzenie swoich nowych przyjaciół.
- Tato... - zagadnął pożywiającego się muffinami rodziciela - a one są z Konstancina?
- Mhm... - tato przełknął - z Konstancina.
To wyraźnie zastanowiło Orzeszka, no bo przecież tato był w szpitalu, gdzie pacjenci mają chore kręgosłupy albo ulegli jakimś wypadkom. Orzeszek myślał...
- Ale nie mają połamanych nóg! - ucieszył się w końcu - Dobrze je wyleczyli!

wtorek, 2 października 2012

W co się bawić?


Tatuń pojechał do wód, więc założyłam Orzeszkowi bana na przygody Hansa Klossa. To co podejrzał do tej pory wystarczyło jednak, by poczynić nieodwracalne zmiany w psychice. 
Podsłuchałam ostatnio, jak Orzeszek tłumaczył dziadkowi:
- Wiesz, ja mieszkam w Palyżu.
- Aha, - uprzejmie zdziwił się dziadek - a co tam robisz?
- Placuję na wieży ajfla (tzn. Eiffla) - odpowiedział Orzeszek.
- Ooo! - zdziwienie dziadka wzrosło - a jak się tam dostajesz?
- No, schodami albo windą - Orzeszek uznał, że to oczywiste - i oplowadzam tulystów.
- To masz ciekawą pracę. - pochwalił dziadek.
- No tak. - przyznał Orzeszek - Ale wiesz, Palyż napadli Niemcy!
- Naprawdę? - dziadek wyczuł chyba powagę sytuacji.
- Tak. - potwierdził Orzeszek - i chcą wywieźć od nas wszystkie oblazy!
- I co będzie? - przejął się dziadek.
- No wiesz - poważnie wyjaśnił Orzeszek - będę musiała pójść do tych Niemców i je odzyskać!
- A nie boisz się? - dziadek był chyba mocno poruszony.
- Tlochę - przyznał Orzeszek - ale muszę, bo ja jestem spiegiem u Niemców!
Szpiegiem??? To już nie królewną??? Dobrze, że jeszcze się nie domaga wstrząśniętego martini z wódką i licencji na zabijanie!