Translate

sobota, 17 listopada 2012

Weryfikacja


Orzeszek nie zawsze radzi sobie z wieczorną toaletą  tak dobrze, jakby sam oczekiwał. Ostatnio dużą trudność sprawiało mu np. pozbycie się odzieży. Parskał więc i prychał tak donośnie, że zwabił do łazienki zaciekawionego Tatunia. 
- Co robisz, Bisiu? - niewinnie zapytał Tatuń.
- Uchhh, nie mogę zdjąć tej głupiej bluzki! - odwarknął Orzeszek.
- Wiesz co, to może umyj się w bluzce? To i ty będziesz czysta, i ubranie się wypierze. Same plusy! 
Tatuń był pełen najlepszej woli, jednak córunia, zajęta szarpaniem lewego rękawa, jakoś tego nie doceniła.
- To tylko twoja hipoteza!!! - krzyknęła rozdrażniona.
- A co? Zła? - odparł zaskoczony ripostą Tatuń.
- Zła! - fuknął Orzeszek, szamocząc się z przyciasnym dekoltem - Nieprawdziwa!
I żeby ostatecznie obalić Tatuniową hipotezę, triumfalnie rzucił bluzkę na podłogę.

piątek, 9 listopada 2012

Generation gap


Pisałam już kiedyś, że Orzeszek poczynił gigantyczne postępy w socjalizacji. Ma nawet psiapsióły z przedszkola: Zuzię, Misię, Anielę i Roksanę. A także kolegów: Mikołaja i Cypriana. Skoro więc zaczął obracać się w towarzystwie małolatów, to w sposób naturalny odsunął się nieco od niezastąpionych niegdyś zgredów. Innymi słowy, następuje erozja więzów rodzinnych i ani się obejrzymy jak między pokojem dziecięcym a salonem zionąć zacznie przepaść pokoleniowa. Symptomy są więcej niż oczywiste. 
Kilka dni temu weszłam do pokoju Orzeszka z graniczącym z pewnością przeczuciem, że znów zamiast upojenia wieczorną lampką wina czeka mnie upajanie się przygodami królewny Aurelki. Tymczasem Orzeszek wcale na mnie nie czekał. Siedział przy stoliku i coś zawzięcie gryzmolił.
- Co robisz? - zapytałam niewinnie.
- Nic - odparł podejrzliwie Orzeszek i odwrócił się plecami.
Zdziwiona i zaciekawiona ponowiłam pytanie, ale nie doczekałam się odpowiedzi.
- Nie chcesz powiedzieć, co robisz? - rzuciłam na odchodne.
Orzeszek wstał, podszedł do drzwi i zamykając je tuż przed moim nosem, odparł:
- Nic, co ciebie dotyczy. Zawołam cię jak skończę.
Przez następne 15 minut łudziłam się, że może to niespodzianka, laurka albo inny wyraz córczynej miłości. Myliłam się. Do dziś nie wiem, co wtedy robił Orzeszek. Mogłabym przecież nie zrozumieć.