Staram się chronić Orzeszka przed nieprzyjemnymi odpryskami
rzeczywistości, bo będzie miał jeszcze czas, by dowiedzieć się co to
nietolerancja, ksenofobia i rasizm. Orzeszek jednak nie jest głupi i nawet z
okruchów informacji potrafi wyciągnąć wnioski…
Próbuję namówić mamę na wspólną wyprawę do Holandii, do
mojej siostry. Słysząc naszą rozmowę, Orzeszek zaczyna lamentować, że nie
możemy jechać, bo się za mocno opalimy. Skonfundowane tłumaczymy, że Holandia
to nie Egipt, ani nawet nie Grecja i nie musi się obawiać, ale Orzeszek
odparowuje:
- A Elison się opalił!
Ma oczywiście na myśli chłopaka mojej siostry, który jest
Portugalczykiem i rzeczywiście jest, jak mówi moja mama, mocno opalony.
- Bisiu, - wyjaśniam cierpliwie – przecież Eliseu urodził się z
takim kolorem skóry, nie opalił się w Holandii. A nawet jeśli, to co w tym
złego?
- To źle być mocno opalonym! – upiera się Orzeszek – Za
bardzo się wtedy wyróżniasz!
Już jestem gotowa piętnować jego uprzedzenia, ale wtedy
Orzeszek wyjaśnia:
- I mogą cię gonić z nożem i nawet zabić!
Natychmiast przypominam sobie pierwszą (i zapewne ostatnią )
wizytę Eliseu w naszym mieście, kiedy to
musiał uciekać przed łysymi wyrostkami z nożami i pittbullem. Teraz wszystko
rozumiem…