Translate

wtorek, 3 grudnia 2013

Małe księżniczki





Orzeszki są klasycznymi przedstawicielkami swej płci i choćbym wciskała im cały gender świata, one i tak będą bawić się lalkami, zakładać moje szpilki i przebierać się za księżniczki.
Właśnie, księżniczki… Czyniąc zadość błaganiom Orzeszka I zorganizowaliśmy ostatnio zupełnie niepoprawny politycznie bal księżniczek z tańcami, obwieszaniem się biżuterią, malowaniem ust oraz drobiowymi berłami, kwiatowymi kanapkami, chmurkowym ciastem i różanymi galaretkami do jedzenia. Księżniczek było 5 (Gabriela, Aleksandra, Nikola, Monika i …), w tym jedna posądzana o bycie smokiem (…Hanna). Tańczyły, udawały posągi, dzieliły się jabłkiem, podrzucały balony i prezentowały książęce umiejętności. Oczywiście okazało się, że księżniczka musi umieć śpiewać, tańczyć, grać na pianinie i rysować.
Jakoś nikomu nie wpadło do głowy, że powinna też umieć czytać, pisać i liczyć, zwłaszcza na siebie. Żeby więc ta cenna lekcja zapadła małym księżniczkom w pamięć, organizatorzy (Mamunia) odczytali bajkę o księżniczce Piwonii, która pokonała smoka i uratowała księcia. Następnie zaś, kazali gościom bronić się przed strasznym smokiem (casting do tej roli wygrał bezkonkurencyjny Tatuń).
Ponieważ towarzystwo okazało się waleczne, w nagrodę za spacyfikowanie smoka (oraz w celu otwarcia zabarykadowanych drzwi do pokoju Orzeszka) księżniczki otrzymały po zestawie królewskiej biżuterii z różowymi (a jakże) kamieniami. Potem, zmęczone rzuciły się na chmurkowe ciasto i różane galaretki. A żeby przesłanie imprezy uczynić jeszcze pozytywniejszym, odśpiewały wspólnie (bez Hanny posądzanej o bycie smokiem, bo ta tylko zionąć potrafi) piosenkę o tym, że dawanie uszczęśliwia.
Ponoć wszystkie były zachwycone. No i, choć tiule i koronki musiały im trochę przeszkadzać, pokonały smoka. To się nazywa feminizm.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz