Orzeszek odkrył w sobie edukacyjną pasję. Zamyślił sobie nauczać. Jak postanowił, tak uczynił. W każdy weekend jeździ do dziadka i edukuje go w trybie zaocznym.
- Gabrysiu - pytam w piątek rano - a może w ten weekend zostaniesz w domu?
- Nieeee - kręci głową Orzeszek - muszę jechać uczyć dziadka.
- Mhm - mruczę ze zrozumieniem - a czego ty dziadka uczysz?
- No - myśli przez chwilę Orzeszek - kultuly. Żeby nie krzyczał do babci i nie gadał głupot.
- Aha - przytakuję - a...
Niestety Orzeszek nie daje mi skończyć myśli, bo kontynuuje swoją.
- No i jeszcze, żeby nie deptał tlawy i nie niszczył pięknego świata.
- I co, dziadek cię słucha? - pytam, bo znam swojego ojca ponad 30 lat.
- Tak, tak, słucha. - przekonuje mnie Orzeszek.
Efekty nauczania mogę sprawdzić w niedzielę, odbierając Orzeszka od dziadków. Przed obiadem dziadek bez zwyczajowego marudzenia idzie z wnuczką na spacer, a podczas jedzenia prowadzi całkiem sensowną konwersację.
- Gabrysiu - chwalę - dziadek dziś wcale nie gadał głupot.
- No - skromnie odpowiada Orzeszek - tlochę go już poduczyłam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz