Orzeszek prawie każdy weekend spędza u dziadków. Obdarowuje ich swoim towarzystwem sprawiedliwie, jeden tydzień rezydując u babci Loli, drugi zaś u babci Wandy. Nie powiem, że rozpaczam z powodu jego sobotnio-niedzielnej nieobecności. Jednak raz na jakiś czas zdarza mi się zatęsknić za rodzinnym relaksem (jakby taki relaks w ogóle istniał).
Ostatnio zaproponowałam nawet Orzeszkowi, by choć raz spędził weekend w domu, z mamusią, tatusiem i siostrusią. Będziemy wspólnie leniuchować, łasować, spacerować i zacieśniać rodzinne więzy. Orzeszek nie dał się jednak nabrać.
- Nie, nie, nie - odparł z rezerwą - ja muszę odpocząć!
- Od czego? - zapytałam, choć w zasadzie znałam odpowiedź.
- No jak to? - słusznie zdziwił się Orzeszek - od tego hałasu!
No i pojechał odpoczywać od terroru wokalnego Hanny:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz