Orzeszek miał jechać z Tatuniem na spóźnione ferie do Zakopanego. Ba... nawet pojechał, zaskoczyła ich jednak kolejna zima tego przedwiośnia i zawrócili do domu. Tatuń nie mógł już cofnąć wniosku urlopowego, więc wypuściłam go na Suwalszczyznę, licząc oczywiście na późniejszy dowód wdzięczności.
Zostałyśmy zatem same i czasem jest nam całkiem fajnie, a czasem całkiem niefajnie. I w tych mniej fajnych momentach Orzeszek wzdycha:
- Ciężko nam bez taty...
- Trochę ciężej, - pocieszam go - ale mówi się trudno.
- Mówi się trudno - sentencjonalnie odpowiada Orzeszek - i kocha się dalej!
Taaak.... Nawet nieobecnego Tatunia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz