Translate

środa, 25 stycznia 2012

Przemyślenia spacerowe


Orzeszek wyzdrowiał, ale zanim powróci do wylęgarni infekcji zwanej potocznie przedszkolem, łyka witaminy i hartuje się spacerami po śniegu. Początkowo zimowa sceneria nawet go bawiła. Jak długo można jednak jeździć na sankach, lepić śnieżne kule i brnąć przez zaspy gdy w domu czekają puzzle z księżniczkami? Na pewno nie tak długo jak chciałaby mama.
Szczęśliwie, jak każda kobieta, Orzeszek uwielbia zakupy, spacer można więc przedłużyć w piekarni, mięsnym lub warzywniaku (dobrze, że na osiedlu nie ma jubilera). Okazuje się jednak, że z przedłużaniem można przeholować.
W poniedziałek krążyłyśmy w Orzeszkiem od spożywczego do mięsnego, od mięsnego do piekarni i od piekarni do warzywniaka. Po warzywniaku planowałam jeszcze drogerię (w końcu należy mi się coś od życia poza surówką do obiadu), ale przy wybieraniu cebuli Orzeszek zawył niespodziewanie:
-Ja chcę do doooooomu!
Zaskoczona tą zmianą nastawienia, zapytałam:
- Co się stało? Przecież miałyśmy jeszcze pójść po chusteczki.
- Nie chcę - odparł Orzeszek ze łzami w oczach - wycelpałam się.
- Spacer cię wyczerpał? - zmartwiłam się. Może rzeczywiście za długo ją ciągam po tej chlapie?
- Nie - westchnął Orzeszek - wycelpałam się z doblego humolu! Bajka mi pomoze.
Przysłuchująca się nam ekspedientka parsknęła śmiechem. Ja też, choć trochę mniej, w końcu mam to na co dzień.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz