Translate

środa, 29 lutego 2012

Czarny łabędź


Rano obudził mnie znajomy zapach. Nie, nie, to nie był bukiet róż od Tatunia, ani nawet świeżo zaparzona kawa. Nie oszukujmy się, obudził mnie smród kupy.
Odrobinę zaskoczona (w końcu jestem matką dorosłej prawieczterolatki i czasy "gównianych poranków" mam chwilowo za sobą) otworzyłam jedno oko i... ujrzałam Orzeszka kręcącego się na nocniku tuż obok małżeńskiej kanapy.
- Dlaczego robisz kupę w naszym pokoju? - zapytałam, licząc na jakieś uzasadnienie tego aromatycznego przebudzenia.
- Nie lobię kupy! - odparł Orzeszek wbrew wyraźnie wyczuwalnym odorom.
- Doprawdy? - byłam zaskoczona - A śmierdzi, jakbyś robiła.
- Nie lobię kupy, - powtórzył Orzeszek - Jestem łabędzicą, wysiaduję jajka.
- Chyba zepsute - mruknęłam niezbyt delikatnie.
- O! Już się wykluły! - odrzekł jakby nigdy nic Orzeszek i równie niedelikatnie wstał z nocnika.
Obejrzał dokładnie efekty wysiadywania i z dumą, jaka przystoi młodej mamie, oznajmił:
- To calny łabędź! Zobacę, cy juz umie pływać! - po czym ostrożnie podniósł nocnik i gracją ruszył w stronę toalety.
Nie pytałam, w której sadzawce zamierza sprawdzić umiejętności pływackie potomstwa (Too much information.). Zamiast tego zabrałam się do wietrzenia i włączyłam Czajkowskiego. Niech się łabędź czuje jak w domu.

środa, 22 lutego 2012

Literackie inspiracje

Wiem, że dziecka nie należy wtłaczać w żadne schematy, wydaję więc swoje i tatunia ciężko zarobione pieniądze na klocki, kolejki i inne "chłopięce" zabawki. I co? Orzeszek i tak woli po raz tysięczny układać puzzle z księżniczkami, jechać karetą na bal albo pływać po tapczanie jak syrenka. No dobra, czasem buduje pałac z klocków albo jedzie na bal pociągiem, ale zasadniczo uwielbia "dziewczęcy" schemat.
Tym bardziej ucieszyłam się, gdy trafiłam na dowcipną i pomysłową książeczkę Christiny Bjork i Ewy Eriksson "Księżniczki i smoki". Orzeszek łyknął. Codziennie domaga się opowieści o kolejnej księżniczce. A księżniczki są zupełnie poza schematem: korzystają z Internetu, jeżdżą na hulajnogach, są samodzielne i świetnie sobie radzą ze smokami. Nie wiem, czy to efekt lektury, ale wczoraj dziewczynka bawiła się w żabę - zwykłą, nie zaczarowaną.
Poza tym, postanowiła stworzyć własny poczet księżniczek o dość malowniczych imionach. Do obejrzenia poniżej>
Księżniczka w krzakach

Księżniczka - Łabędź

Księżniczka - Larwa

Kulawa księżniczka

Siedząca księżniczka



piątek, 10 lutego 2012

(Nie)takt


Orzeszek od miesiąca nie był w przedszkolu. W tym czasie wiele się wydarzyło, więc by być na bieżąco przeglądamy czasem przedszkolną stronę internetową. Wczoraj, siedząc nad zdjęciami z balu przebierańców, Orzeszek westchnął:
- Dobrze, że nie poszłam na ten bal!
- Dlaczego? - zaciekawiło mnie to przemyślenie.
- Aaa, - zastanowił się Orzeszek - bo wszyscy mieli takie skrzydła jak ja.
Fakt... Chyba z pół sali śmigało w motylich skrzydłach identycznych z tymi, które Orzeszek dostał od babci, a przecież nie ma większej gafy, niż pojawić się na bankiecie w takiej samej kiecce jak koleżanka... Chociaż...
W balu uczestniczyły również przebrane Panie Przedszkolanki. Opiekunki Orzeszka wybrały malownicze stroje księżniczki i Myszki Minnie, do których moje maleństwo długo wracało w rozmowach.
- A Pani Ania była myszką... - zaczynało.
- A druga Pani? - pytałam uprzejmie
- Księżniczką.
- A ładnie wyglądały? - ciągnęłam.
- Ładnie, ale zabawnie.
- To chyba im to powiesz, jak wrócisz do przedszkola? - zapytałam w końcu.
- Chyba nie - zawyrokował Orzeszek - nie chcę ich ośmieszyć.
Rzeczywiście, mógłby to być spory nietakt.