Translate

piątek, 28 września 2012

Nauczycielka


Orzeszek odkrył w sobie edukacyjną pasję. Zamyślił sobie nauczać. Jak postanowił, tak uczynił. W każdy weekend jeździ do dziadka i edukuje go w trybie zaocznym.
- Gabrysiu - pytam w piątek rano - a może w ten weekend zostaniesz w domu?
- Nieeee - kręci głową Orzeszek - muszę jechać uczyć dziadka.
-  Mhm - mruczę ze zrozumieniem - a czego ty dziadka uczysz?
- No - myśli przez chwilę Orzeszek - kultuly. Żeby nie krzyczał do babci i nie gadał głupot.
- Aha - przytakuję - a...
Niestety Orzeszek nie daje mi skończyć myśli, bo kontynuuje swoją.
- No i jeszcze, żeby nie deptał tlawy i nie niszczył pięknego świata.
- I co, dziadek cię słucha? - pytam, bo znam swojego ojca ponad 30 lat.
- Tak, tak, słucha. - przekonuje mnie Orzeszek.
Efekty nauczania mogę sprawdzić w niedzielę, odbierając Orzeszka od dziadków. Przed obiadem dziadek bez zwyczajowego marudzenia idzie z wnuczką na spacer, a podczas jedzenia prowadzi całkiem sensowną konwersację.
- Gabrysiu - chwalę - dziadek dziś wcale nie gadał głupot.
- No - skromnie odpowiada Orzeszek - tlochę go już poduczyłam.

sobota, 22 września 2012

C.d.n.


Poza Barbie na rowerze, Orzeszek ma też inne, absolutnie niezbędne potrzeby.
Codziennie w drodze do przedszkola przechodzimy obok okien posiadaczki Różowego Pałacu. Orzeszek niezmiennie zatrzymuje się przed pyszniącą się w oknie budowlą i wymownie wzdycha. Ja zaś niezmiennie nie reaguję.
Wczoraj sytuacja dojrzała do rozmowy.
- Wiesz - oświadczył Orzeszek - ja muszę mać taki pałac!
- Naprawdę? - udałam zdziwienie - A po co?
- No jak to po co?! - zbeształa mnie córeczka - Przecież moje lalki to księżniczki!
- Aha... - czekałam na rozwój wydarzeń.
- Księżniczki ZAWSZE mieszkają w pałacu!
- A właśnie, że nie zawsze - odparowałam cios - Śnieżka mieszkała z krasnoludkami w lesie.
Byłam z siebie tak dumna, że zapomniałam o jednej drobnostce.
- Ale ja nie mam Śnieżki - usłużnie przypomniał mi Orzeszek.

czwartek, 20 września 2012

Uzasadnienie


Orzeszek, jak to zwykle z dziewczynkami bywa, baaaardzo lubi lalki Barbie. Lubi, więc i posiada: księżniczkę od cioci, motylkę od babci, syrenkę od koleżanki i dżokejkę od młodszej siostry. Ten stan posiadania, który mi wydaje się co najmniej wystarczający, Orzeszka jednak nie zadowala, kombinuje więc, jak go powiększyć. Ostatnio wziął na oko Barbie na rowerze.
- Mamo - ciągnął mnie za płaszcz - mamo, czy ja mogę mać taką lalkę?
- Nie - próbowałam uciąć dyskusję - masz już cztery.
- Ale mamo - nie poddawał się Orzeszek - ja muszę!
- Musisz? - zdziwiłam się - A po co ci kolejna dziewczyna? Na pewno będą się kłócić.
- No ale - Orzeszek wciąż próbował - ale... Ciocia mi obiecała chłopaka. (Czyżby ciociu?) Tylko on jest z Holandii i się z moimi lalkami nie zlozumie.
- Ok, czyli będzie chłopak. - temat lalki naiwnie uznałam za zakończony.
- No tak - tłumaczył Orzeszek - ale on przecież nie lozumie, a ta lalka jest z lowelem, to na pewno też z Holandii i ona będzie tłumaczyć.
I co? Nie kupilibyście tłumaczki? Ja nie kupiłam. Powtarzałam sobie, że muszę być konsekwentna, ale gdzieś między zwojami mózgowymi krążyła myśl, że zabijam córczyną kreatywność.

czwartek, 13 września 2012

Bohater dzieciństwa


Tatuń lubi czasem powspominać dzieciństwo i obejrzeć "Czterech pancernych" albo "Stawkę większą niż życie", a Orzeszek lubi podglądać, co robi Tatuń. Efekt jest taki, że wszystkie Kopciuszki, Śnieżki i Arielki odeszły w niepamięć. Ich miejsce w sercu Orzeszka zajął agent J23.
Teraz zamiast bajki na dobranoc domaga się odcinka przygód Hansa Klossa, wykrzykując: 
- Hans Kloss wodzi wszystkich za nos!
A że nie zgłębiła jeszcze wszystkich tajemnic wywiadu i  kontrwywiadu, co chwilę podpytuje:
- A ten to jest dobly czy zły?
Gdy jednak zobaczy Brunera, od razu wie, że to szwarccharakter i ostrzega go sprzed telewizora:
- Uważaj Blunel, ja cię oglądam!
Zaczęła nawet przemycać Klossa do swoich zabaw. Sama jest oczywiście samym Jankiem lub ewentualnie jego dziewczyną, nam zaś powierza pośledniejsze role. Poza Hanką, bo Hanka została... "Blunelem".

środa, 5 września 2012

Zbrodnia i kara


Orzeszek bywa nieznośny, a nawet nieznośniejszy. Ostatnio wpadł na pomysł, by ozdobić stolik pod telewizor pięknymi, brokatowymi pisakami. Ręce mi opadły, gdy zobaczyłam jego dzieło. Co prawda zmywacz do paznokci poradził sobie z artystycznymi zapędami zdziczałej latorośli, ale czy to znaczy, że nie mogę wytoczyć wychowawczych armat?
Wytoczyłam, a jakże i postraszyłam Orzeszka, że jeśli zniszczy jeszcze jakiś mebel, będzie musiał sfinansować nowy.
Żadna kara nie jest tak dotkliwa jak kara pieniężna, więc mały zbrodniarz zaczął zawodzić:
- Nie, nie, nieeeeee! Nie dawaj mi takiej kaly!
- A jaka kara byłaby twoim zdaniem odpowiednia? - spytałam demokratycznie.
Zdając sobie sprawę z wagi swych słów, Orzeszek przestał jęczeć, zastanowił się i rzekł zupełnie poważnie:
- Za kalę nie daj mi obiadu... Tylko desel.
Hmh, może kiedyś wykorzystam ten pomysł... W nagrodę?