Translate

niedziela, 31 lipca 2011

Nerwy


Orzeszek bacznie przygląda się ludziom i wyciąga wnioski. Ma przy tym zdolność do rozpoznawania i nazywania różnych stanów emocjonalnych. Nieraz już szeptał konspiracyjnie do tatunia: "Chodź, idziemy... Ona jest zdeneowana.", zanim jeszcze zdążyłam swe zdenerwowanie wyrazić werbalnie. Albo podchodził i pytał: "Dalcego jest ci wesoło?, choć nawet się nie uśmiechałam.

Czasem jednak Mały Telepata wyciąga zbyt daleko idące wnioski...
Ostatnio, po powrocie od dziadków, zapytał tatunia:
- Tatuń, a ty jesteś nelwowy?
- Nie, chyba nie - odpowiedziała tatuń - a dlaczego pytasz?
- Bo masz żonę - odrzekł Orzeszek, jakby to było oczywiste.
Szczęśliwie, dla taty nie było, więc zapytał:
- Czy każdy, kto ma żonę musi od razu być nerwowy?
- Tak - uciął wszelkie wątpliwości Orzeszek.
No cóż, nie od dziś wiadomo, że co mąż to wąż, co żona to cierniowa korona, ale może tatuń nie da się przekonać.

wtorek, 19 lipca 2011

Free style



Orzeszek charakteryzuje się dobrym słuchem, pomysłowością i poczuciem humoru, nic więc dziwnego, że zaczął „fristajlować”. Zaczęło się od tego, że pewnego popołudnia stanął przed naszym autem i kiwając się na boki wygłosił melorecytację: „Panie, panie samochodzie, ja od lana żyć nie mogę…” Potem było coś jeszcze, ale zajęta ładowaniem torby do bagażnika nie zrozumiałam całości.
Myślałam, że to jednorazowa wena, ale potem melorecytacje, wzbogacone dodatkowo o oprawę taneczną poszły lawinowo. Orzeszek demaskuje ptasie plotkarstwo: „Dzisiaj od samego lana, kaczka sobie z kulą gada…” i monotonię codzienności: „I tak znowu tak od lana, znów tak samo, tak od lana…” albo opisuje swoje kąpielowe przygody: „Nie myjemy głowy tato jutlo umyjemy za to…”. Radosna twórczość trwa. Liczyłam, że moje dziecko zechce być lekarzem lub inżynierem, wybrało jednak drogę kariery… „kariery na estradzie, na pewno sobie poradzi”.

poniedziałek, 11 lipca 2011

Komunikacja asertywna



W sobotę po śniadaniu Orzeszek może obejrzeć bajkę. Ze znanych sobie powodów zazwyczaj wybiera „Muszkieterki”, w trakcie których walczy wachlarzem. Ostatnio „tatuń” chciał odstąpić od przyjętego schematu i zaproponował Orzeszkowi starą bajkę o psie muszkieterze.
- Ja chcę muskietelki. – skrzywił się Orzeszek.
- Ale to też jest o muszkieterach – próbował zachęcać tatuń.
- Ja chcę muskietelki! – Orzeszek zastosował metodę „zdartej płyty”.
- Ale to jest o takim fajnym piesku – nie zrażał się ojciec.
- Cokolwiek to jest, ja chcę muskietelki! – poważnie odrzekł Orzeszek.
Nie było już żadnych wątpliwości. Tatuń parsknął śmiechem, a potem… cóż, posłusznie włączył „Muszkieterki”.

środa, 6 lipca 2011

Plac budowy



W Białymstoku sporo się buduje, więc wszyscy przyzwyczaili się, że co jakiś czas napotykają na swej drodze plac budowy. Wszyscy, ale nie Orzeszek. Dla Orzeszka taka ilość koparek i dźwigów jest niezrozumiała. A jeszcze dziwniejsze jest dla niego to, że popołudniu cała ta maszyneria stoi.
- Co tu budują? – pyta co chwila w trakcie spaceru przez miasto.

Zależnie od okoliczności odpowiadam, że drogę albo operę albo wiadukt, a Orzeszek dziwi się:

- Ale teraz nie budują?

- Jest po fajrancie, to nie budują – chcę odpowiedzieć, ale zamiast tego tłumaczę, że każdy ma ustalone godziny pracy i mama, i tata, i budowlaniec, a po pracy każdy chce jak najszybciej wrócić do swojej rodziny. Orzeszek zdaje się rozumieć, ale widać, że coś nie daje mu spokoju.
- A cemu oni nie końcą? – pyta wreszcie.
- Ale czego nie kończą kochanie, budowy? – chcę się upewnić.

- No tak – odpowiada Orzeszek – bo i tu budują i tam budują, a nic nie końcą.
- Wiesz Bisiu, - próbuję tłumaczyć, choć sama zżymam się na ilość rozkopanych ulic – budowa zabiera dużo czasu.

- Ale jest bałagan! – nie daje za wygraną Orzeszek.
- Masz rację kochanie – muszę się zgodzić, a dumna z siebie latorośl konstatuje:

- Bo to tzeba najpierw skońcyć jedną budowę i pospzątać, a potem zacynać nową!
Trudno odmówić racji. Że też włodarze naszego miasta na to nie wpadli!?