Translate

sobota, 24 września 2011

Stary


Siedzimy z Orzeszkiem w domu. Kichamy, prychamy, kaszlemy i popijamy cebulowy syrop. Choroba zaostrzyła przekorę maleństwa, więc głównym tematem naszych rozmów jest fakt, że Orzeszek znów okazał się nieposłuszny, co mały cwaniaczek konstatuje zazwyczaj ironicznym uśmiechem, doprowadzającym mnie do furii. Nie o furii jednak miało być, a o starości. 
Mimo wrodzonej przekory i nabytej choroby, Orzeszek nadal celuje w formułowaniu różnych, złotych myśli. 
Ostatnio ponownie podjął temat rodzeństwa. Tym razem jednak zażyczył sobie braciszka. Zażyczył na tyle natarczywie, że odrzekłam: "Wiesz, tata też musi pomóc."
Córeczka udała się więc z życzeniem do tatusia, który próbował się ratować, mówiąc: "Nie, nie, ja już jestem za stary."
Orzeszek w mig znalazł celną ripostę: "Nie jesteś staly, nawet się nie galbisz!" Widząc niewyraźną minę taty, uśmiechnął się tylko szelmowsko. Bądź co bądź, zabrał ojcu wymówkę.

wtorek, 20 września 2011

Chwileczka zapomnienia


Orzeszek jest chory i o dziwo trochę tęskni za przedszkolem. Uznałam więc, że przedszkolna rozpacz nie uczyniła go zupełnie niewrażliwym na uroki "życia w glomadzie". Zwłaszcza, że co jakiś czas docierały do mnie jakieś  strzępy informacji o "Gabisi z kucykiem" oraz tajemniczym "Patlyku", który raz był fajny, a raz nie.
Zaniepokojona babcia postanowiła w końcu ustalić, o co chodzi.
- Gabisiu - zapytała - a kto to jest Patryk?
- Aaa, Orzeszek machnął ręką - to taki mój chłopak z przeckola.
- To ty masz w przedszkolu chłopaka?! - babcia była trochę zaskoczona.
- No tak - odparł Orzeszek z niezmąconym spokojem.
- A co z Kubą?
- Oj, przestań - Orzeszek nie rozumiał oburzenia babci - Kuba to mój męż i nigdy go nie zostawię.
Cóż, mąż mężem, ale czasem dziewczyna "ma ochotę na chwileczkę zapomnienia."

niedziela, 11 września 2011

Rodzeństwo


Żeby przełamać monopol przedszkolny, dziś będzie historia rodzinna.
Orzeszek czuje się czasem samotny. Powtarza wtedy, że chciałby mieć siostrzyczkę. Potem oczywiście zmienia zdanie i decyduje, że jednak lepsze będzie  jakieś zwierzątko. W każdym razie, temat rodzeństwa co jakiś czas powraca, zazwyczaj prowokowany przez babcię. Orzeszek zdaje sobie jednak sprawę że kwestia może być kontrowersyjna.
- Gabisiu - pyta beztrosko babcia - a ty chciałabyś mieć braciszka albo siostrzyczkę?
- Tak - odpowiada Orzeszek - sioscyczkę, ale mama chyba nie chce mi ulodzić.
- Jak ładnie poprosisz - podpowiada babcia - to na pewno zechce.
- Nie zechce - upiera się Orzeszek.
- To zapytaj ją dlaczego - spragniona nowych wnucząt babcia nie daje za wygraną.
- Nie zapytam - postanawia Orzeszek - bo mozie się zdeneować.
Choć słodki bobasek niewątpliwie rozczula, wizja kupek, zupek i nieprzespanych nocy może zdenerwować. Orzeszek bezbłędnie to wyczuwa, dlatego, w przeciwieństwie do babci, dyplomatycznie milczy.

środa, 7 września 2011

Trauma


Chociaż pouczające, pierwsze dni w przedszkolu nie są łatwe. Orzeszek stara się być dzielny, ale widzę, że jest mu trudno. Gorzej sypia, mniej je i potrzebuje ciągłych zapewnień, że jest kochany. Jednocześnie, wykazuje zaskakującą dojrzałość i chyłkiem łyka łzy, machając nam na  do widzenia. 
Potrafi precyzyjnie wyrazić swoje uczucia, mówiąc: "Będę tęskniła" albo "Boję się zostać samotnie." Wszystko rozumie, ale to nie zmniejsza jej żalu.
- Zobaczysz - mówi powaznie, wsiadając do auta - będzie lozpacz.
- Gabisiu - staram się ją przekonać - może dzisiaj już nie będzie?
- Mówię ci, - z naciskiem powtarza Orzeszek - że dzisiaj też będzie lozpacz!
A potem wysiada i zaciśniętymi usteczkami idzie do przedszkola. Nie pozostawia nam wątpliwości - jest ciężko, ale zrobi to dla nas.

poniedziałek, 5 września 2011

Szkoła życia


W weekend okazało się, że przedszkole nie składa się tylko z ohydy na obiad. Orzeszek, wyraźnie zrelaksowany dniem wolnym zdobył się w końcu na zwierzenia. Ba... sam rozpoczął konwersację.
- Wiesz mamo - odezwał się nagle, gdy montowałam nowe kółka do jego rowerka - ja się dużo uczę w przeckolu.
- To świetnie kochanie - odparłam zadowolona - a czego się uczysz? Rysunków? Wierszyków? Piosenek?
- Nie mamo - Orzeszek zrobił poważną minę - uczę się życia.
Jak zwykle, lekko mnie przytkało, a potem poczułam jednocześnie i dumę i żal. Moja trzylatka dorośleje i nie mogę tego powstrzymać.

piątek, 2 września 2011

Zagadka na talerzu


Orzeszek poszedł do przedszkola. Poranne rozstania na razie pominę, wiadomo... okres adaptacyjny. Krótko mówiąc, nie jest dobrze, choć lepiej niż sądziłam.
Po pierwszym dniu wypytywałam o wiele spraw: o panią, o dzieci, o plac zabaw, a Orzeszek udzielał rozsądnych odpowiedzi. Kiedy jednak próbowałam dociec, co było na obiad, rzucił tylko:
- Aaa tam, jakieś mięso z wodą.
- Co? Mięso z wodą? - powtórzyłam zdziwiona - A dobre było?
- No tak ślednio - pokręcił nosem Orzeszek - właściwie to obrzydliwe.
- I jadłaś? - zapytałam, próbując wyobrazić sobie obrzydliwe "mięso z wodą".
- Tak - odpowiedział Orzeszek - zjadłam tlochę tej ohydy.
Zagadka trochę mnie męczyła, więc nie wytrzymałam i zapytałam panią. Odpowiedź okazała się prosta, a opis Orzeszka precyzyjny. Mięso z wodą to po prostu potrawka z kurczaka. Pamiętam ją ze szkolnych obiadów... Ohyda!