Translate

niedziela, 28 sierpnia 2011

Małpa w kąpieli

Orzeszek ma dość pojemną wyobraźnię, i czerpie z jej zasobów pełnymi garściami, dodając naszemu wspólnemu życiu nieco dramatyzmu.
Część tegorocznych wakacji spędzaliśmy nad Wigrami, gdzie Orzeszek nauczył się pływać. Początkowo samo przemieszczanie się w wodzie było tak wielką atrakcją, że nie wymagało żadnego komentarza słownego... może poza obowiązkowymi piskami radości. Kiedy jednak maleństwo opanowało pływackie podstawy, poczuło lekką nudę i postanowiło urozmaicić sobie kąpiel okrzykami w rodzaju: "Leeeeekin!!!" i "Tooopię się!!!"
Przyznaję, że powodowało to lekki stres, bo choć w rekiny na jeziorze nie wierzę, to w utonięcia jak najbardziej, jednak po jakimś czasie, krzyki Orzeszka stały się normalnym elementem krajobrazu. Wtedy znudzone dziecko wytoczyło najcięższą armatę i podpływając do pomostu zaczęło rozpaczliwie krzyczeć:
- Ja nie chcę tak zginąć! Ja nie chcę tak zginąć!
Najpierw się przeraziłam, myśląc, że moja mała córeczka rzeczywiście się czegoś przestraszyła i zaraz roztrzaska się o pomost, ale gdy zobaczyłam minę Orzeszka, wyraźnie zadowolonego z dowcipu, pomyślałam tylko: małpa w kąpieli.



wtorek, 23 sierpnia 2011

Słuszna uwaga


Orzeszek potrafi mnie czasem wyprowadzić z równowagi. Przyznaję, że zdarza mi się podnieść na niego głos. Maleństwo nie spuszcza wtedy głowy i nie staje się potulną owieczką. Wręcz przeciwnie, zazwyczaj zażarcie walczy o swoje. Tym bardziej zaskakujące są ostatnie wydarzenia. 
Orzeszek bawi z babcią nad jeziorem, a mamunia z tatuniem spędzają bezdzietne wakacje ;-) W końcu jednak należy odwiedzić latorośl. Jak można się spodziewać, Orzeszek odgrywa się za tygodniową nieobecność rodzicieli i zachowuje fatalnie. Kiedy trzecia (czwarta? piąta?) prośba o niegrzebanie paznokciami w ziemi nie przynosi skutku, krzyczę: "Bisiu! Przestań!" 
Orzeszek podnosi głowę znad kupy piachu, patrzy z wyrzutem i mówi: "Czy ty nie możesz mnie życzliwie poplosić?"
Trochę mi głupio, więc przepraszam Orzeszka, a on jest wyraźnie usatysfakcjonowany. Bądź co bądź poczynił słuszną uwagę.

piątek, 19 sierpnia 2011

Ostrzeżenie


Jakiś czas temu wybraliśmy się do Narwi, do Orzeszkowego dziadka-wujka Leona. Gdy dotarliśmy na miejsce, dziadka nie było, bo poprowadził kobyłkę na pastwisko. Postanowiliśmy więc udać się na nostalgiczny spacer narwiańskimi uliczkami. Za przewodnika mieliśmy babcię Lolę, która pokazywała, gdzie chodziła do przedszkola, gdzie mieszkała jej najlepsza koleżanka i  gdzie był posterunek milicji. Chodniki miały postać szczątkową, więc szliśmy ulicą. W pewnym momencie dołączył do nas niewielki kotek. Orzeszek próbował go ostrzegać przed konsekwencjami, mówiąc:
- Zmykaj kotku, zmykaj, to jest ulica!
Powtórzył to kilka razy, ale kotek nie reagował i szedł dalej. Orzeszek uznał chyba, że kotka należy spisać na straty, bo skonstatował smutno:
- Ech, samochód zlobi z nim porządek...
Na szczęście, zamiast samochodu pojawiła się właścicielka kotka i zabrała małego ryzykanta do domu. Ale niewiele brakowało...