Translate

czwartek, 9 stycznia 2014

Przetrwać przełom



Nie, nie chodzi o jakiś szczególny przełom w zachowaniu Orzeszka. Owo zachowanie jest bowiem niezmiennie nieodpowiednie.
Chodzi o przetrwanie przełomu roku 2013 i 2014. Od 24. grudnia rozpoczęliśmy bowiem chorobowy maraton. Od gorączki w wieczór wigilijny, przez ból ucha w wieczór sylwestrowy, po streptococcus pyogenes w wieczór trzech króli. Całe szczęście, nie obchodzimy żadnego z tych świąt, nie czuliśmy się więc jakość specjalnie pokrzywdzeni. Decydując się na posiadanie dzieci, w pakiecie dostaje się przecież chorobę w dni wolne od pracy przychodni lekarza rodzinnego.
Co więc robimy? Siedzimy w domu i w przerwach pomiędzy Ibumem, Mucosolvanem, Sinupretem i Zinnatem układamy puzzle, robimy śmieszne kanapki, pieczemy muffinki bananowe i oglądamy (po raz tysiąc pięćset sto dziewięćset któryś) londyńską inscenizację "Upiora w operze". Gabriela zapałała bowiem do dzieła Andrew Lloyd Webbera niezrozumiałą u pięciolatki miłością i zaprzestała oglądania historii o zdziecinniałych księżniczkach i kucykach na rzecz teatru muzycznego. Ba... z tej miłości musieliśmy podłączyć do telewizora zewnętrzne głośniki, żeby dziecko usłyszało całą głębię kompozycji. 
No i dziecko słucha, a nawet śpiewa partie Christine do spółki z Hanną, która dla odmiany, woli chyba partie upiora.
I tym sposobem "Music of the night" rozbrzmiewa w dzień... i w nocy. 

czwartek, 2 stycznia 2014

Finansistka


Wszyscy wiedzą, kto w naszej ferajnie robi za gończego psa Ministra Finansów, a jak nie wiedzą, to uprzejmie donoszę, że ja. Tak, tak… skromna Mamunia jest ekspertem na tej niwie, o czym wie nawet niedoświadczony Orzeszek.
I choć własna matka ironicznie mawia o mnie: „Bo ona jest specjalistka…”, Orzeszek nie daje się zwieść tej wrogiej propagandzie. Wie, że finanse trzeba oddać w ręce zawodowców.
Ostatnio udali się z Tatuniem po świeżą porcję gotówki do bankomatu. Orzeszek niemal bez pomocy obsłużył maszynę, wyciągnął potwierdzenie i rzekł:
- Wiesz co, Tato? Ty jesteś trochę ślepawy, a ja jeszcze nie umiem czytać, więc zaniesiemy to mamie, żeby sprawdziła, czy wszystko dobrze.
No i przyniósł potwierdzenie do domu, rozprostował i  przedstawił do autoryzacji. A ekspert co? … Autoryzował.