Translate

czwartek, 30 czerwca 2011

Nauka z ran płynąca





W długi czerwcowy weekend odwiedziliśmy Kazimierz nad Wisłą. Orzeszek, jak zwykle na wyjeździe i jak rzadko w domu, był grzeczny, zgodny i wytrzymały. Renesansowe miasteczko okazało się rajem dla małej dziewczynki pragnącej być królewną, a wizyta na zamkowej baszcie rozpaliła wyobraźnię Orzeszka do tego stopnia, że zapomniał nawet o swym zwyczajowym: "Bolą mnie kolanka!"
To wszystko nie znaczy jednak, że Orzeszek zachowywał się nierozsądnie, odłączał się od "mamki i tatunia" albo ryzykował wspinaczkę na własną rękę. Skądże! Wręcz przeciwnie.
Kiedy "tatuń" znudzony tradycyjnym wejściem na Górę Trzech Krzyży postanowił ruszyć na przełaj, Bisia krzyknęła:
- Co ty lobis!? - a potem wskazując na swoją bliznę nad okiem dodała - Widzis to? Widzis? Chces mieć taką samą?
Cóż miał zrobić biedny "tatuń"? Zawrócił z obranej drogi i cicho westchnął...
- Jajko mądrzejsze od kury.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz