Translate

sobota, 18 czerwca 2011

Wstydliwa profesja



Chcemy być wzorem dla swoich dzieci. Skrycie marzymy, by kiedyś powiedziały, że chcą być takie jak my i robić to co my. Może to nawet sensowne, jeśli jest się adwokatem, lekarzem, czy inżynierem od dróg i mostów, ale poza tym...
- Mamo, cy ty jesteś celnikiem? - zapytał mnie dziś Orzeszek.
- Tak. - odpowiedziałam i wywołałam fontannę łez.
- Nie mozes być! Nie mozes być! - spazmowała moja córka, a ja zastanawiałam się o co jej chodzi.

W końcu stoimy na straży granic Unii, chronimy ginące gatunki i własność intelektualną, informatyzujemy się na potęgę. Trzylatka może tego nie wiedzieć, ale żeby aż płakać???

- Bisiu - próbowałam ją uspokoić - to nie jest taki najgorszy zawód.
- Jest najgolsy, jest! - chlipał Orzeszek.
No fakt... to prawie "najstarszy zawód świata". Już w czasach biblijnych nie chciano nawet jadać z celnikami i poborcami podatków. Ale... zaraz, zaraz, w końcu jeden z nich, Mateusz, został ewangelistą. O co temu dziecku chodzi???
- Bisiu - zaczęłam się tłumaczyć - ja mam taką pracę.

- A w domu nie jesteś celnikiem? - Orzeszek wytarł oczy.
- Nie, w domu jestem twoją mamą. - odpowiedziałam trochę zaskoczona - A myślałaś, że jestem?
- Tak - odrzekł smutno Orzeszek - i dlatego płakałam.
Morał? Albo powinnam przystopować z opowiadaniem o pracy, albo moje dziecko ma coś do ukrycia, bo przecież "celnicy widzą więcej".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz