Translate

środa, 15 czerwca 2011

Od kuchni



Latem Orzeszek robi się niejadkiem obiadowym. Śniadania i kolacje pochłania jak zwykle, ale przekonanie jej do obiadu staje się nie lada wyczynem. Staram się wymyślać jakieś nowości, ale czasem nie skutkuje, a czasem mi się nie chce, więc pozostaje zamrożony na „czarną godzinę” sos boloński. Pełnoziarniste spaghetti działa bez pudła. Bisia już w czasie gotowania kręci się po kuchni i pyta:
- Będzie makalon?
A kiedy zasiada do stołu, udaje, że się dziwi:
- Ooo, makalon… jakiś taki lobaczywy…
Chwilę ogląda te swoje robaki i zaczyna szuflować…, a potem prosi o dokładkę.
Serce rośnie! Zwłaszcza że poprzedniego dnia ledwo udało się wcisnąć ćwierć gałki, a jeszcze wcześniej tylko surówkę. Tymczasem z robaczywym makaronem nawet „obzydliwa” sałata robi się „pycha” i nie trzeba ciasteczek na deser. Cóż, najlepsze są proste rozwiązania.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz