Translate

środa, 1 maja 2013

Ja, uwielbiam ją...



Ostatnio boję się otworzyć lodówkę, żeby nie wyskoczył z niej zespół "Łikend". Chłopaki z Sejn na poważnie zawładnęli wyobraźnią masową, a już na pewno wyobraźnią moich dzieci.
To, że Hanna rytmicznie podskakuje w rytm znanego wszystkim hitu, jeszcze mnie nie dziwi. Małe dzieci mają nieskomplikowany gust, prosty bit działa na nie lepiej niż chopinowskie improwizacje. Jednak to, że podskakuje nawet wtedy, gdy złość ją rozpiera i inne znane rodzicom sposoby pacyfikacji zawodzą, jest już zastanawiające.
Po Gabrieli (wiernej fance Janis Joplin, zwanej też "panią o brzydkich włosach") spodziewałam się jednak większej finezji. Niesłusznie, Gabriela wpada bowiem w taneczny amok już przy pierwszych taktach łikendowego przeboju. Słowa natomiast zna na pamięć, choć usprawiedliwia się, że wszyscy w przedszkolu znają.
Gabriela nie zostałaby jednak Orzeszkiem, gdyby nie umiała wykorzystać swych fascynacji w twórczy sposób...
Oglądając szósty odcinek "Czterech pancernych i psa" - skądinąd, ten, w którym pancerni nie biorą udziału w Powstaniu Warszawskim, bo trafiają do szpitala, ale to już zupełnie inna historia - Orzeszek jak zwykle z niecierpliwością oczekiwał tańca Marusi. A kiedy się wreszcie doczekał, wykonał baletowy piruet i zaśpiewał: "Ona tańczy dlaaa mnie!"
I tak romans Janka i Marusi znalazł zupełnie nową pointę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz