Translate

piątek, 25 lipca 2014

Urlop z dziećmi...






… to nie urlop. Świadomi głębokiej mądrości tego zdania, tegoroczny urlop zwany przez bezdzietnych wypoczynkowym spędziliśmy nad Bałtykiem na wyjeździe hartującym zdrowie dzieci i nasze charaktery.
Warunki lokalowe mieliśmy rozmaite. Pierwszy tydzień spędziliśmy w luksusie dwóch oddzielnych sypialni, drugi zaś w jednym pokoju z dziatwą. Test wspólnego spania nie wypadł może tragicznie, ale nie zamierzamy go powtarzać. W przyszłości, albo Orzeszki śpią oddzielnie, alby nigdzie nie jedziemy.
Pogodę też mieliśmy rozmaitą. Zgodnie jednak ze skandynawską zasadą, że nie ma złej pogody, tylko złe ubranie, czas spędzaliśmy na zewnątrz, spacerując, tarzając się w piachu, kąpiąc się, goniąc Orzeszka II i podziwiając cuda natury i kultury. Dzieciom raz się podobało, a raz nie. Dorosłym podobało się bardziej niż w domu.
Zdrowie, a jakże, mieliśmy rozmaite. Zaliczyliśmy podróżne wymioty, gorączkę nieznanej etiologii, zapalenie krtani i lekki udar cieplny. Zaliczyliśmy też dwóch lekarzy rodzinnych, z których każdy, mimo naszych płochych nadziei, nakazywał nam nie skracać pobytu i jak najdłużej oddychać nadmorskim powietrzem. Jeden kazał nam nawet jeść lody każdego wieczoru, na co Tatuń i Orzeszki przystali z entuzjazmem, a że moja talia nigdy nie była talią osy, więc ja też się specjalnie nie broniłam.
Wydatki, oczywiście, mieliśmy rozmaite. Orzeszki nie są może specjalnie pazerne i nie rzucają się na każde cudo oferowane na nadmorskich deptakach, ale te codzienne lody i inne atrakcje kulinarne też mają swoją cenę. Poza tym absolutna koniecznością są prezenty dla babć. W tym roku podobnie niezbędne okazały się również kolorowe warkoczyki, pluszowe syrenki i designerskie opaski z pomponami – wszystko razy dwa.
Podsumowując, wróciliśmy opaleni, z odchudzonymi portfelami, ale nie brzuchami, z nowymi doświadczeniami wychowawczymi i postanowieniem, że następne wakacje… ech, nieważne.
Trzeba jednak przyznać, że poziom stresu spadł. Powieka przestała mi podskakiwać i mimo upływu 2 tygodni od powrotu, jeszcze nie skacze. Może dlatego, że prosto znad morza wyprawiłam Tatunia i Orzeszki nad jezioro i miałam 3 dni prawdziwego urlopu, ale nie przypisywałabym temu całej zasługi ;-)

P.S. W internecie znajdziecie masę porad, jak uczynić wakacje z dziećmi miłymi, sympatycznymi i relaksującymi. Dowiecie się kiedy jechać, co zabrać, gdzie kwaterować oraz jak się stołować i rozrywać. Prawdopodobnie, jeśli zastosujecie się do tych wszystkich rad: pojedziecie w nocy, zamieszkacie w 2-pokojowym apartamencie z kuchnia , łazienką i widokiem na pobliskie morze, zabierzecie wyposażenie rozrywkowe, ubranie na każdą pogodę i dobrze zaopatrzona apteczkę, sporządzicie listę okolicznych lekarzy, aptek, szpitali, lokali przyjaznych dzieciom i atrakcji dla nich przeznaczonych, nabędziecie łopatki i wiaderka w odpowiedniej liczbie i kolorze oraz zaplanujecie dokładnie pory i miejsca posiłków, drzemek i czynności sanitarnych, a wasze dziecko jest ciche i pokornego serca – wakacje okażą się sukcesem. Dzieć będzie zadowolony, a wy będziecie mogli opowiadać krewnym i znajomym o wspólnym quality time, ilustrując wypowiedź zdjęciami. No chyba, że…
  1. W czasie nocnej podróży padniecie ofiarą łosia, sarny albo dzika, które po prostu zmaterializują się na szosie. 
  2.  Apartament okaże się zimną sutereną.
  3. Ukochana bajeczka maleństwa, ta jedyna przy której się uspokaja, już na drugim zakręcie wpadnie wam pod fotel.
  4. Sądząc, że w Chorwacji nigdy nie pada, nie spakujecie płaszcza przeciwdeszczowego.
  5. Dziecko zapadnie na chorobę, o której istnieniu nie mieliście pojęcia.
  6. Wasza pociecha zgubi się w szeroko reklamowanym jako przyjazny rodzinom labiryncie 3D.
  7. Czyjś niewychowany bachor ukradnie wam łopatkę, ewentualnie wasz słodki maluszek zupełnie niechcący i przez pomyłkę przywłaszczy sobie obce wiaderko.
  8. Nadmiar świeżego powietrza sprawi, że pory posiłków i drzemek staną się zaskakujące.
  9. Mały podróżnik będzie cierpiał na eskapizm i niezgodę na świat.
W tych i wielu innych przypadkach, nastawcie się na ciężki uszczerbek na zdrowiu (również psychicznym).
Poza tym, jeśli dotąd z wakacjami kojarzyły się wam: długie spacery brzegiem morza, leżenie plackiem, czytanie, wielokilometrowe wycieczki rowerowe, eksploracja dzikiej przyrody lub imprezy do białego rana – znajdźcie sobie nowe hobby.
Wakacje z dziećmi, to sport dla twardzieli. Powodzenia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz