Translate

środa, 22 kwietnia 2015

Nihil novi




Nie mogę się jakoś zebrać do opisywania Orzeszkowej codzienności. Mam wrażenie, że moim zmaganiom z wygadanym przychówkiem brakuje świeżości. Nic nowego pod słońcem, jak mawiał mądry król Salomon. 
Człowiek się przyzwyczaja... do dyskusji na temat zdrowej żywności (...nie cę jabułka, cę koladę) i pory odrabiania lekcji (... ale przecież jak zacznę teraz, to nie zdążę się pobawić), do wojny podjazdowej (...ale jak pożyczę jej lalkę, to ona nie odda) i walki wręcz (...maaaamo, Gabisia mnie ubiła), do dyskusji o modzie (...to nie pasuje, cę tuńtę) i o urodzie (...tylko bez suszenia, suszarka niszczy włosy). 
Kiedy jutro rano zbudzę Orzeszki, Hanka popędzi do łazienki i krzyknie: "Uglałam", a Gabrysia wymruczy spod kołdry, że to nie wyścigi. Wsiadając do auta, bez wątpienia odpalę "Moka lelkiego" albo "Keka". Przy obiedzie Orzeszek I zapyta, czy może nie jeść mięsa, bo chyba jest na nie uczulony, a Orzeszek II dwuznacznie poprosi: "Pojedz mnie". Zaś gasząc światło w dziecięcym pokoju znów wyświetlę gwiazdki i włączę "Małą lenkę" czytaną przez Jerzego Stuhra. Klasyczny dzień świstaka.
Zżera mnie rutyna (którą niektórzy, choć to zupełnie inna historia, uważają za samicę Yeti), a ja wciąż nie wiem jak się wyrwać z jej paszczy. No ale wiosna przyszła, więc może jakaś myśl mi zakwitnie?

Legenda:
jabułko - jabłko
kolada - czekolada
ubiła - skoro ofiara jeszcze krzyczy, to nie zabiła, a jedynie nabiła
tuńta -sukienka
uglałam - wygrałam
mok lelki - smok wawelski
kek - "Live and let die" Beatlesów, zwana tak ze względu na wystąpienie w Shreku3
mała lenka - mała syrenka

   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz