Translate

czwartek, 28 kwietnia 2016

Matka Polka...

Dzisiejsze hasło dobrze ilustruje to niezbyt miłe zaskoczenie, które przydarza mi się co piątek. Wiecie jak jest, w tygodniu pracuję, co do pewnego stopnia usprawiedliwia mniejsze zaangażowanie w fizyczną i psychiczną pielęgnację przychówku. Potem jednak przychodzi sobota, następnie zaś niedziela, kiedy próżno szukać podobnych wymówek i znów trzeba kombinować w co się bawić. Od jakichś 3 lat sypiam po 5 godzin na dobę, do niedawna było tak jednak dlatego, iż po 22:00 (kiedy już Orzeszki wykąpią się, położą do łóżek, wysłuchają ulubionej bajki, napiją się, zrobią siku, napiją się, zrobią siku, napiją się... i wreszcie na dobre zasną) wykonywałam prace domowe lub zacieśniałam więzy małżeńskie przy lampce wina. Natomiast od niemal 3 miesięcy po 22:00 często nadal pracuję, obowiązki domowe leżą odłogiem, a mąż siedzi przy lampce... oświetlającej ekran jego laptopa. O wychowywaniu Orzeszków nawet nie wspominam, bo nie bardzo jest się czym chwalić: jak trzeba gaszę pożary, poza tym nie reaguję. Sytuacja, jak widzicie, sprzyja wymianie doświadczeń i tworzeniu grup wsparcia. Ostatnio wdałam się więc w dyskusję o ograniczonych możliwościach pracy i nauki w domu (bo przecież: Mamo jeść! Mamo pić! Mamo bajkę! Mamo ona na mnie patrzy!) z kolegą o podobnym statusie zawodowym i rodzinnym, on zaś poradził, żebym po prostu zamknęła się w pokoju. No ale jak to, zdziwiłam się, a obiad, lekcje, dzieci...? A kolega na to: "Przecież matkę mają!"...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz