Translate

poniedziałek, 27 lutego 2017

Wilczyska




Długo tu nie zaglądałam. Nie, żeby zabrakło mi tematów. Z Orzeszkami to raczej niemożliwe.
Jednak, jak wiedzą wszyscy pracujący rodzice, doba rozciąga się tylko do pewnego stopnia i dalej ani rusz.
Skoro jednak pewien wysoko postawiony czytelnik zasugerował bardziej terminowe prowadzenie zapisków, spieszę z historią z życia Orzeszków wziętą.
Jednym z ulubionych sobotnich zajęć moich uroczych panienek (poza złoszczeniem matki oczywiście) jest zabawa w „Wilczyska”. Udają wtedy watahę wilków (nie dziwcie się, role mają podwójne, a nawet potrójne), która poluje na okoliczną zwierzynę dziką i udomowioną.
Nie chcę dziś rozwodzić się nad psychologicznym znaczeniem takich zabaw, na psychoanalizę zapewne przyjdzie jeszcze czas. By zniwelować towarzyszący temu niepokój, wolę więc skupić się na aspektach humorystycznych.
Wilczyska zwykle przed polowaniem sprawdzają zasoby swojej kuchni, które konstatują ze zrezygnowaniem: „Nie ma nic do jedzenia, tylko kupa łosia z zeszłego tygodnia.” ;-(
Zmuszone tymi smutnymi okolicznościami, uganiają się głównie za zajączkami i sarenkami. Czasem trafia im się jednak szlachetniejsza ofiara.
Zdarza się bowiem, że jeden wilk warczy: „Hej, złapałem księżniczkę!”. Koledzy są co prawda pod wrażeniem, ale doradzają: „Utucz ją trochę, księżniczki zawsze są na diecie!”
No a potem… Siadamy do śniadania.

2 komentarze: