Translate

wtorek, 15 marca 2011

Per aspera ad astra



Ostatnio Orzeszek spędzał dzień z tatusiem i postanowił sobie z nim poigrać. Kolejno zasikiwał majtki z królewną, majtki ze słoniem, majtki z lwem i majtki w kwiatki, aż nie zostały już żadne.
Przy każdej próbie przekonania, że działa na własną niekorzyść odpowiadał butnie: „I tak mnie nie pzekonas!” Wyraźnie czuł się zwycięzcą, ale miarka się przebrała.
Moja mama zawsze kazała mi ponosić konsekwencje własnych czynów, w związku z czym, w dzieciństwie musiałam sama zaszywać pocięte nożyczkami zasłony i myć oblane barszczem ukraińskim okna sąsiadki. Konsekwencją sikania poza nocnik są mokre majtki. Mokre majtki trzeba wyprać, więc moje niespełna 3-letnie dziecko będzie prać. Okrutne? Może…, ale czy Orzeszek nie bywa okrutny?
Bisia przystała na moją propozycję i udaliśmy się po miskę. Wybór padł na plastikowe cudo w kolorze łososiowym i jeszcze tego samego wieczoru Orzeszek wyprał swoje majtki ze świnką i rajstopy z Bellą.
Musiał być z siebie bardzo dumny, bo rano pochwalił się babci: "Wies, sama wyplałam te majtki." Mam niepłonną i płochą nadzieję, że teraz nie zacznie sikać w majtki, tylko po to, by sobie poprać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz