Translate

poniedziałek, 28 marca 2011

Randka w parku



Uwzględniając uczucie, jakim Orzeszek darzy Kubę, postanowiliśmy bliżej poznać przyszłego zięcia i zabraliśmy go na spacer do parku. Spacer się udał, zięć problemów nie sprawiał – spędziliśmy miłe popołudnie. Jednocześnie, mieliśmy okazję sprawdzić, jak Orzeszek stosuje na „Kubecku” różne kobiece sztuczki. Na początku wycieczki dzieciaki chichotały do siebie radośnie, jednak po chwili Kuba zamilkł zafascynowany wnętrzem naszego auta. Bisia wyraźnie nie mogła tego znieść, bo zadała mu znamienne pytanie: „Dlacego nic nie mówis?” Reakcja Kuby była standardowa, zrobił minę z gatunku: „odczep się kobieto” i zaciął się w sobie. Ciepłe uczucia powróciły jednak „u zwieziątek”. Dzieciaki biegały, trzymając się za ręce i krzyczały: „Boimy się misia.”
Kiedy tylko Kuba za długo oglądał jakieś zwierzę, Bisia brała go za rękę i ciągnęła dalej. W końcu „Kubeckowi” znudziło się chyba to prowadzenie na pasku i nie chciał już dawać Orzeszkowi ręki. Wtedy Bisia wytoczyła ciężką artylerię i zwróciła się do mnie.
– Powiedz mu, ze jest mi smutno, ze nie chce mi dać lęki. – powiedziała z mocno przesadzonym wyrazem żalu na twarzy.
- Przecież możesz mu powiedzieć sama – odrzekłam, nie chcąc mieszać się w delikatną materię uczuć 3-latków.
- Nie mogę – poprawił mnie Orzeszek – bo jestem na niego oblazona.
W tym momencie, przysłuchujący się naszej rozmowie Kuba nie wytrzymał i wziął Orzeszka za rękę. Poskutkowało!
Od tej pory było już słodko, młodzież bawiła się w najlepsze, obserwowała ludzi jeżdżących na „lowelach i kołowlotkach”, a potem wsunęła po rurce z bitą śmietaną i połówce gofra, napiła się wiśniowej herbatki, by wreszcie zaciągnąć mnie do Empiku. Tu Kuba wybrał książkę o strażakach (jak to chłopiec), a Orzeszek o księżniczce (jak to dziewczynka) i usatysfakcjonowani wróciliśmy do samochodu. W drodze powrotnej nie było już problemu z urywająca się konwersacją, bo każdy był zajęty swoją książeczką. Czytelnictwo może uratować sytuację.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz