W weekend okazało się, że przedszkole nie składa się tylko z ohydy na obiad. Orzeszek, wyraźnie zrelaksowany dniem wolnym zdobył się w końcu na zwierzenia. Ba... sam rozpoczął konwersację.
- Wiesz mamo - odezwał się nagle, gdy montowałam nowe kółka do jego rowerka - ja się dużo uczę w przeckolu.
- To świetnie kochanie - odparłam zadowolona - a czego się uczysz? Rysunków? Wierszyków? Piosenek?
- Nie mamo - Orzeszek zrobił poważną minę - uczę się życia.
Jak zwykle, lekko mnie przytkało, a potem poczułam jednocześnie i dumę i żal. Moja trzylatka dorośleje i nie mogę tego powstrzymać.
gdybym Was nie znała spytałabym po kim ona taka... ale to filozofowanie to tak w 10000% wasze geny.. :)
OdpowiedzUsuńNo cóż, wyssała z mlekiem matki ;-)
OdpowiedzUsuń