Translate

czwartek, 11 września 2014

Negocjacje pierwsza klasa



Uzasadniając tytuł wyjaśniam, że będzie i o negocjacjach, i o pierwszej klasie, a zwłaszcza o negocjacjach w związku z pójściem do pierwszej klasy. Orzeszek I jest już bowiem uczennicą szkoły podstawowej. To wiekopomne wydarzenie poprzedziły jednak szeroko zakrojone pertraktacje.

 Zaczęło się od tornistra i mającej kolosalne znaczenie kwestii, czy będzie to tornister różowy. Orzeszek stał na stanowisku, że tylko taki wchodzi w grę, najlepiej z konikiem na przedzie. Rodzice natomiast sugerowali, że o ile w pierwszej klasie różowy tornister z konikiem jeszcze uchodzi, o tyle w drugiej to już zupełny obciach.

- Myślałam, że do drugiej klasy zamierzacie mi kupić nowy plecak. – twardo rozpoczął Orzeszek

- Myślałam, że zamierzasz nosić atestowany plecak za 300 zł dłużej niż rok. – nie ustąpiła wyrodna matka.

I kiedy w końcu osiągnięto kompromis w postaci filetowego plecaka w kropki, do akcji wkroczył Orzeszek II z własną strategią negocjacyjną streszczającą się w słowach: „To Ani! Ania do toły!” Szczęśliwie udało się go przekonać, że do tej szkoły na razie wystarczy mini-plecaczek z Roszpunką.
Następnym stadium były wszelkiej maści przybory szkolne. Uznałam, że nie ma o co kruszyć kopii. Orzeszek I wybrał więc zeszyty, bloki, teczki, ołówki, kredki i pozostałą drobnicę z kucykami, furbisiami oraz barbie. Rozochocony moją mało asertywną postawą postanowił ugrać coś jeszcze.
- Kup mi malowankę! - rzekł bez ogródek.
- Nie - odparłam w podobnym tonie - masz w domu z dziesięć malowanek.
- Ale zaczętych - kontynuowało pokrzywdzone plastycznie dziecko.
- Ale nie skończonych - nie dawałam się podejść.
- Dobrze - fałszywie obruszył się Orzeszek - mogę wcale nie rysować. A ty chyba chcesz, żebym rysowała, bo to ćwiczy rękę? 
- Chcę - byłam nieugięta - ale nie będę rozpaczać, jeśli zdecydujesz inaczej.
- Czyli nie chcesz, żebym się dobrze uczyła?
- Chcę, ale ... - tu odwołałam się do autorytetu babci - moja mama zawsze mówiła, że uczę się dla siebie, nie dla niej.
- Bez malowanki? - spytał jeszcze Orzeszek.
- Bez malowanki - odpowiedziałam.
Potem były jeszcze negocjacje z Dyrekcją, w celu umieszczenia Orzeszka w klasie ze znajomymi dziećmi. Po bataliach z własną latoroślą - bułka z masłem.
A jeszcze później przyszedł 10 września i ponowne dzielenie klas, ale to zupełnie inna historia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz