Translate

piątek, 6 lutego 2015

Tekturowy świat




Choć niektórzy twierdzili inaczej, w styczniu zima nas nie rozpieszczała. Niezbitym dowodem niech będzie fakt, że na sankach byliśmy tylko raz. Nie żeby brakowało chęci, brakowało raczej śniegu. A jak nie ma śniegu, a jest deszcz i wichura – rozsądni ludzie siedzą w domu. Rację mają przy tym Starsi Panowie, że „w czasie deszczu dzieci się nudzą…” A kiedy się nudzą, nie pomogą dziesiątki zabawek, książek i filmów. Musi wkroczyć Rodzic.
- Nudzę się – zajęczał Orzeszek I po jakichś 3 minutach od wybebeszenia skrzyni z zabawkami.
- To pobaw się kucykami, które leżą na podłodze – zaproponowałam, sądząc, że taki był pierwotny plan.
- Nie mogę – odparło dziecko.
- Dlaczego? – zdziwiłam się.
- Nie mam pałacu dla Tłajlajt. Musisz mi go kupić, bo umrę z nudów! – Orzeszek zastosował klasyczny szantaż.
- Wiesz, tak naprawdę z nudów rzadko się umiera. - odrzekłam, licząc w myślach ileż to taki pałac może kosztować – Poza tym, może będziesz się nudzić mniej, jeśli zbudujesz ten pałac sama?
- Eee! – krytycznie ocenił Orzeszek – Taki z klocków się nie nadaje, za mały.
- A taki? – zapytałam, wyciągając z szafy pudełko po butach.
- Przecież to pudełko! – zdziwił się Orzeszek
- Owszem, - zgodziłam się – ale od czego masz wyobraźnię?
I tak rozpoczęła się nasza przygoda z tekturowymi budowlami i sprzętami. Zbudowaliśmy dwa pałace i wypasioną plazmę z pilotem, a potem wyszły nam pudełka i trzeba było poszaleć na wyprzedażach... Oczywiście tylko po to, by zdobyć budulec ;-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz